#hash-angrybeards#
Zabierzemy cię na wycieczkę przez wieki i to taką, która zrobiłaby wrażenie nawet na dr. Strange'u. Tym, co odróżniało cywilizowanych mężczyzn od leśnych barbarzyńców, była gładka twarz. Kilka tysięcy lat później broda wróciła jako atrybut myślicieli. A dziś? Who cares, najważniejsze, że broda dobrze wygląda. Rzucimy też okiem na to, w jaki sposób od naostrzonych muszli i kamyków dotarliśmy aż do cholernie ostrych brzytw, maszynek i jednorazowych żyletek. Zapnijcie pasy, lecimy!
Czego dowiesz się z lektury na temat golenia?
- Jak faceci golili się za króla Ćwieczka
- Czasy naszych ojców
- Golenie dziś
- Instrukcja golenia brody (odrębny artykuł)
Wrrrrrr w epoce kamienia
W tamtych czasach, jeśli nie chciałeś moczyć wąsa w zupie z mamuta, nie pozostawało ci nic innego, niż wybrać się w cholernie długą drogę nad morze. Tam wziąć kilka muszli, po czym znowu odbyć tę samą wyprawę w odwrotnym kierunku.
Następnie w domu naostrzyć muszlę, którą na jakimś pniaku odcinałeś przerośnięte umorusane wąsiska. A jeśli chciałeś robić to prawdziwym kamieniem, musiałeś wybrać się na Rugię po krzemień. Nadchodzi noc!
Egipska ruletka
W starożytnym Egipcie golono się na gładko brązową brzytwą. Jak jednak dziś już dobrze wiemy, brąz trzyma ostrze z siłą kostki masła, tak więc w dzisiejszych przyborach barbierskich brązu nie uświadczysz.
Nie mamy niczego do Egipcjan, nie polecamy jednak również ich drugiej techniki golenia – przeróżnych kremów do depilacji. Często zawierały one bowiem arszenik (☠️) więc oprócz brody, każde golenie zabierało ci przy okazji kilka lat życia.
Rzymianie wypadają tutaj trochę lepiej
Każdy, kto chciał być cywilizowanym Rzymianinem, chodził ogolony na gładko. Golono w przodkach dzisiejszych salonów barberskich, najpierw brzytwami z brązu, później z żelaza, prowadząc przy tym gorące dyskusje.
A później przez Mur na północy przyszli Dzicy, których rozpoznawałeś po zaniedbanych brodziszczach. Chociaż to chyba z innego filmu. W tamtych czasach dzikich nazywano Barbarzyńcami, ale te zaniedbane brody pasują.
Średniowieczna kuźnia
W końcu golenie nabrało rumieńców. Za średniowiecznego golibrodę robiła rozpalona kuźnia. Bo przecież gdzie indziej wykują ze stali te najostrzejsze brzytwy? Problem mogła stanowić higiena, ale biorąc pod uwagę ile rzeczy mogło cię w tamtych czasach kosztować życie, kto by się przejmował takimi pierdołami.
Walczyk cyrulika (1650-1880)
Historia nowożytna będzie już dla ciebie czymś bliższym. Choć wciąż jeszcze oczywiście golono się brzytwą.
Brzytwa to specjalny rodzaj zamykanego noża. Ostrze zrobione jest ze stali z wydrążonym otworem, który przechodzi w precyzyjne cieniutkie ostrze o grubości kilku atomów, dzięki czemu może ścinać włosy albo zarost bez ich wyginania czy ciągnięcia.
Tego rodzaju golenie miało od niepamiętnych czasów dwie wady:
- Wymagało bardzo dużo ćwiczeń, by golić brodę zamiast ciąć skórę.
- I zajmowało strasznie dużo czasu, zwłaszcza utrzymanie samego ostrza w dobrym stanie.
Dlatego chodzono do profesjonalistów, którzy umieli posługiwać się brzytwą, ostrzyć ją i szlifować. To wprawdzie podstawowe techniki, wymagają jednak lat ćwiczeń.
Goli się pod kątem, bowiem ostrze musi iść po skórze (a nie w skórę!), ścinając przy tym brodę.
Ostrzenie zapewnia z kolei, by golenie nie było dla delikwenta najgorszą karą. Ostrząc zdejmujesz twardszą ostrzałką materiał z ostrza, aż w końcu pozostaje eleganckie ostrze o kształcie lekko wygiętej litery V. Ostrze brzytwy to element naprawdę delikatny, który w efekcie golenia łatwo się wygina i przestaje spełniać swoją funkcję. Dlatego cyrulicy mają pod ręką skórzany pasek do ostrzenia, na którym szlifują brzytwę po każdym kliencie, by wciąż chodziła gładko, bez jednego zacięcia.
Oprócz brzytwy niezmiernie ważne są też inne rekwizyty, umożliwiające osiągnięcie efektu doskonałego. Mydło do golenia spienione na pędzlu z włosia borsuka to absolutne minimum. Rozgrzewanie ciepłym ręcznikiem, kamienie na zacięcia, woda po goleniu do ściągnięcia skóry i inne bajery możesz sobie już dobrać pod swój gust.
Pojedyncze golenie było wtedy prawdziwym rytuałem, którym chodziłeś się rozkoszować u swojego ulubionego golibrody. W domu golili się tylko najzręczniejsi, najcierpliwsi i najbiedniejsi.
Bum, bum, szakalaka (1880-2000)
Rok 1880 zapisał się przełomowym wynalazkiem – maszynką do golenia z wymiennym ostrzem. Amatorzy golenia się brzytwą na bliźniaka Frankensteina, dostali do rąk niesamowitą moc. Golenie się w domu. Szybko i bezpiecznie. Dzięki, bracia Kampf z Nowego Jorku!
Kolejnym ciekawym rokiem jest 1901. Handlowiec King Camp Gillette dorzucił nowość – obustronną żyletkę jednorazową, która sprawiała, że golenie stało się jeszcze wygodniejsze i jeszcze szybsze. Jego wynalazek zmienił życie facetów na całym świecie na 70 lat.
Wiedziałeś, że cwaniak Gillette wyposażył amerykańskich żołnierzy na frontach I Wojny Światowej w 3,5 miliona maszynek do golenia i 21 miliony żyletek? Był to genialny marketingowo ruch. Żołnierze przywykli do wygodnych żyletek nie chcieli już po wojnie spojrzeć na brzytwy.
I nagle bum, w 1971 pojawiła się maszynka z dwoma ostrzami! Gillete Trac II. I zaczęło się tango, bo producenci zaczęli się ścigać na to, kto zaoferuje więcej ostrzy. Do tego bardziej ruchomych głowic, pasków nawilżających, wibrujących maszynek, natychmiastowych pianek 6w1 i innych pierdół. Ta fanfaronada skutkowała nieoczekiwanym efektem ubocznym.
Golenie straciło fun.
Zmieniło się w mizianie maszynką, co potrafił każdy. Żadnej walki o życie, żadnego stylu, jak na taśmie. Robota gotowa, zanim załapałeś starą dobrą rytualną fazę.
No i jesteśmy tu i teraz.
Today (2000+)
Jak bumerang wróciliśmy do tego, co przez ostatnie sto lat praktycznie zupełnie porzuciliśmy. Brzytwy wróciły na pełnej. Włosie borsuka, mydła do golenia, prawdziwe balwierskie rytuały na krześle u doświadczonego golibrody ze szklaneczką wody ognistej w dłoni.
Tym wszystkim możesz sobie dziś umilić golenie. Kiedy nie nadążasz, sięgasz po pięcioostrzową kosę z gatunku hi-tech i w minutę jesteś zrobiony na gładko, więc na luziku ogarniasz last-minute randkę z Tindera.
Albo upolujesz na Allegro porządną brzytwę w stylu vintage, co to weteran płakał, jak sprzedawał, i zaczniesz ćwiczyć technikę golenia, ostrzenia i szlifowania. Z początku będzie bolało, ale z czasem nadejdzie zasłużone mistrzostwo.
A może… wykombinujesz własne kombo. Na przykład z minimalistyczną shavettą, czyli taką jakby brzytwą, do której ładujesz jednorazowe żyletki, tak jak pisaliśmy – u nas masz do wyboru tańsze Derby Premium albo droższą niemiecką Mühle.
Shavetty z tymi ostrzami są nieśmiertelne, nie wymagają konserwacji i nieprzerwanie oferują solidny poziom rytuału golenia – bez strachu o gardło, bo wystające z shavetty 5mm ostrze nie wejdzie w razie czego zbyt głęboko. Istnieje kilka innych różnic między brzytwą i shavettą.
Do tego spokojnie dobierz olejek przed goleniem, żel do golenia, wodę po goleniu albo balsam.
Skóra, jak to skóra, podczas każdego golenia traci zewnętrzną warstwę komórek i cierpi jak cholera. Świeżo skoszona wystawiona zostaje na pastwę otoczenia zewnętrznego, bakterii i wszelkiego syfu, więc jeśli nie chcesz, żeby cię wysypało jako muchomora albo mieć wszędzie czerwone plamy, zapewnij jej chociaż trochę pielęgnacji. Ona z kolei nie będzie taka wściekła, gdy znów ruszysz na nią z czymś ostrym.
Preparaty po goleniu uspokajają skórę, łagodzą zaczerwienienia, nawilżają i odżywiają, a tego właśnie skóra potrzebuje, żeby się pozbierać. Po prostu must-have każdego profesjonalnego rytuału golenia.
No i gościu, przede wszystkim nie wstydź się pytać, jeśli coś jest niejasne. Chętnie podzielimy się podstawami golenia z każdym młodowąsem. A starym wygom, które już niejedną wiosnę spędziły na machaniu żyletką, zapewnimy inspiracje do urozmaicenia rytuału golenia.
Obiecaj paczce tylko jedno. Że żadna broda nie padnie niepotrzebnie! Gdybyś musiał pozbyć się wyhodowanej dumy, daj jej ostatnią szansę i wyskocz na konsultację do profesjonalisty. Jeśli musisz problem rozwiązać samodzielnie, to przynajmniej doczytaj, jak golić barbarzyńskie brody, może dasz jeszcze szansę tej swojej.